Klub Przepastnych Żołądków to ekscentryczne i zamknięte towarzystwo smakoszy, które istniało ponoć w XIX-wiecznym Paryżu.
Istnieje w Paryżu, tym olbrzymim zlewisku rozpusty i wszelkich występków stowarzyszenie indywiduów bardzo bogatych – trzeba mieć fortunę jak za chwilę zobaczycie – które spotykają się raz w tygodniu, żeby... Posłuchajcie. Dwunastu mężczyzn, wywodzących się z wyższych klas, zbiera się co sobotę o godzinie szóstej wieczorem, ażeby rozstać się dopiero nazajutrz w południe. Cóż robią przez te osiemnaście godzin? Jedzą i piją, bez przerwy i odpoczynku. Nazywa się to: Klub Przepastnych Żołądków. Aby zostać przyjętym, trzeba przejść przez próbę, a polega ona na powtarzanym uczestnictwie w pantagruelicznych ucztach, wobec których biesiady opisywane przez Homera są zaledwie przekąskami. Osądźcie to sami, przyglądając się menu ostatniego bankietu, w którym udział wziął nowo przyjmowany członek.
Uczta dzieli się na trzy akty, jednakże bez antraktów.
AKT PIERWSZY – od godziny szóstej wieczorem do północy. Zupa marchewkowa z Crècy poprzedzona kilkoma kieliszkami bittera, a następnie podlana kilkoma kielichami madery; turbot w kaparach; polędwica wołowa, duszony udziec jagnięcy i pularda; ozór cielęcy w sosie własnym; sorbety w likierze maraschino; pieczone kurczaki, kremy, tarty i inne wypieki. Wina: stary burgund, sześć butelek na nakrycie. Pierwsze podanie znika dopiero gdy wszystkie talerze i kielichy są opróżnione.
AKT DRUGI – od północy do godziny szóstej rano: jedna lub kilka filiżanek herbaty; zupa z żółwia; hinduskie curry z sześciu kurcząt; łosoś z młodą cebulką, kotlety kozie w papryce, sola w sosie coulis z trufli, karczochy w pieprzu z Jawy; na stole pojawiają się przyprawy przydające wigoru: imbir, gałka muszkatołowa, długi pieprz itd.; sorbety w rumie, szkockie jarząbki zapiekane w wiski [pisownia oryginalna], puddingi rumowe, korzenne ciasteczka angielskie. Wina: najprzedniejsze bordeaux i burgundy, sześć butelek na głowę.
AKT TRZECI – od godziny szóstej rano do południa. Zupa cebulowa mocno doprawiona pieprzem; na stół są wnoszone wypieki niesłodzone; każdy z biesiadników otrzymuje cztery butelki wina z Szampanii. Po podaniu kawy przychodzi czas na ostatni punkt: wypicie całej butelki, na głowę, eau-de-vie, rumu albo kirschu, ad libitum. O południu rozejście się.
Fragment artykułu Jeana Raymonda zamieszczonego w L’Union medicale w wydaniu z 2 sierpnia 1849 roku. Cytujemy za: M. Arthur Dinaux, red. Gustave Brunet, Les sociétés badines, bachiques, littéraires et chantantes, Paryż, 1867.
- 2022
- 2020
- 2019
- 2018
- 2017
- 2016
- 2015
- 2014
- 2013