Najlepsze masło i naleśniki zjemy w Bretanii
28 listopada 2014
Najlepsze masło

- rozmawiamy z Kasią, rodowitą poznanianką, która kilka lat temu drugą małą ojczyznę znalazła w Bretanii. Jej piękno pokazuje na blogu Bretonissime. Znajdziecie na nim wiele klimatycznych zdjęć oraz interesujących relacji z wędrówek po bretońskich miastach i miasteczkach oraz zakątkach regionu, znajdujących się często poza głównymi turystycznymi szlakami. Z Kasią nie zabłądzicie!

 

Załóżmy, że masz gościa z Polski, który jest w Bretanii po raz pierwszy i chce spróbować tutejszej kuchni. Czym poczęstujesz go w pierwszej kolejności?

 

Myślę, że byłyby to crêpes, czyli naleśniki. W niektórych częściach Bretanii naleśniki wytrawne z mąki gryczanej nazywa się galettes, a te na słodko z mąki pszennej - crêpes, ale w Finistère, gdzie mieszkam, na obie wersje mówi się tak samo - po prostu crêpes. Skąd ten wybór? Jest to danie zarazem oryginalne (ze względu na mąkę gryczaną oraz niektóre, nieco egzotyczne dla Polaków dodatki) jak i uniwersalne - ze względu na szeroki możliwy dobór składników powinno każdemu przypaść do gustu. Do picia koniecznie cidre w jedynej słusznej wersji brut (podawany w charakterystycznych ceramicznych miseczkach, bolées), bo słodki cidre doux Bretończycy zostawiają turystom, mówiąc, że to jak sok jabłkowy. Jeśli wolelibyśmy do naleśników wypić coś bezalkoholowego, czeka nas niespodzianka, bo serwuje się do nich również lait ribot, czyli maślankę!

 

Dlaczego akurat naleśniki? Dlatego, że sama lubisz to danie, czy że jest emblematyczne, typowe?

 

Sama je lubię, to fakt, ale nie to zadecydowało o moim wyborze. Bretania słynie z crêpes, naleśnikarnie są tu na każdym kroku, różnią się jednak od tych, które znamy z Polski. Można też upiec kilka pieczeni na jednym ogniu i przy okazji tego dania spróbować wielu innych bretońskich specjałów, na przykład zamawiając crêpes z plastrami andouille (lojalnie uprzedzam, że andouille ma bardzo specyficzny zapach i smak - na pierwszy rzut oka wygląda jak kiełbasa, ale robiona jest z flaków - i to jedyny element kuchni bretońskiej, którego nie lubię) czy też z przegrzebkami, czyli noix Saint-Jacques. Zdecydowanie bezpieczniejszą opcją niż dwie wymienione powyżej jest deserowy naleśnik z typowym dla Bretanii solonym karmelem (caramel au beurre salé) - nie znam osoby, której by ten przysmak nie smakował.

 

To przerzućmy ten naleśnik na drugą stronę: zapewne zdarza ci się promować polską czy poznańską kuchnię wśród bretońskich znajomych i francuskiej rodziny. Co sądzą o naszych smakach? Co im smakuje, a do czego nie mogą się przekonać?

 

Przyznaję, że w domu raczej nie gotuję tradycyjnych polskich dań, za to z przyjemnością nadrabiam zaległości w polskich smakach, będąc w ojczyźnie. Jeśli jednak zdarzy mi się upichcić we Francji coś polskiego, to wszystkim smakuje. Mąż jest wielkim fanem kuchni polskiej i mawia, że jego ulubiona restauracja w naszym kraju to ta u teściowej. Nie przepada jedynie za pyzami drożdżowymi. Znajomi Francuzi, którzy mieli okazję próbować kuchni polskiej, często mówią o niej w samych superlatywach. Wiele osób zachwyca się zwłaszcza naszymi zupami.

 

Masz polsko-francuską rodzinę. Czym różni się domowy obiad w Quimper od obiadu w Poznaniu?

 

Pierwsza różnica, która przychodzi mi do głowy, to długość trwania posiłku: we Francji biesiaduje się  znacznie dłużej niż w Polsce. Gdy przyjeżdżamy do teściowej z wizytą, następuje cały rytuał: apéritif, potem kilkudaniowy obiad (przystawka, danie główne, sery, deser, kawa), po którym wyczynem jest wstać od stołu! W Poznaniu jemy obiad i potem przesiadamy się w wygodniejsze miejsce: na kanapę, a jakiś czas później na stoliczku pojawia się kawa i ciasto. Pije się też mniej alkoholu niż we Francji, gdzie dopełnieniem posiłku jest odpowiednie wino (więc na przykład do przystawki, dania i serów będzie to każdorazowo inna butelka, ale nie opróżnia się jej w całości) - często na co dzień, nie tylko od święta. Same dania wcale nie różnią się diametralnie: często i tu, i tu na stole pojawia się mięso, ziemniaki i warzywa, z tym, że w Polsce podane jednocześnie, a we Francji  rozbite na przystawkę i danie.

 

W jakim stopniu dziś Bretończycy są wierni swojej regionalnej kuchni? Cotriade zapewne skutecznie ruguje z menu bouillabaisse, ale czy na przykład na Waszym stole pojawiają się lyońskie quenelles, confit z kaczych udek, sałatka nicejska, wołowina po burgundzku, nie mówiąc już o inspiracjach kuchnią innych krajów?

 

Z tego, co widzę, tradycyjne dania wciąż często goszczą tu na stołach, ale nie wyklucza to serwowania innych francuskich czy też zagranicznych dań: zwłaszcza młode pokolenie jest na te ostatnie otwarte. Moja teściowa robi czasem cassoulet, mężowi zdarza się ugotować alzacką choucroûte, ja ostatnio często robię tarte flambée, również wywodzącą się z Alzacji. Wielu naszych znajomych lubi gotować i na imprezach pojawiają się równie często dania francuskie (na przykład placek z cebulą, czarnymi oliwkami i anchois, czyli pissaladière, salade piémontaise, rodzaj sałatki jarzynowej czy też tarta cytrynowa z bezą: tarte au citron meringuée; zdarzyły się nawet nietypowe, wytrawne makaroniki własnej produkcji!) co domowe sushi czy enchiladas.

 

Ile jest prawdy w stereotypie, że kuchnia północy Francji bazuje na maśle, a południa – na oliwie?

 

Z moich obserwacji wynika, że to prawda. W Bretanii faktycznie wszystko robi się na maśle, ale - uwaga - koniecznie solonym (beurre demi-sel) - „zwykłe” masło (beurre doux) nie jest dla Bretończyka prawdziwym masłem. Wracając do masła, używa się go tutaj zarówno do pieczenia mięsa, smażenia warzyw jak i naleśników, jak też do deserów - gdzie słona nuta świetnie wydobywa słodycz. Słodko-słone zestawienie smaków jest w ogóle dość popularne w kuchni bretońskiej: wspomnianą już wcześniej andouille serwuje się w towarzystwie jabłek, a w przypadku kig ha farz (można uznać je bretoński odpowiednik pot-au-feu) warzywa z bulionu jemy razem z mięsem i posłodzonym ciastem z mąki gryczanej. Brzmi to nieco dziwnie, ale smakuje naprawdę pysznie!

 

Kuchnia bretońska i normandzka – wiele je łączy, choć to kuchnie dwóch różnych regionów, o dwóch różnych historiach. Czy Bretończycy i Normandczycy kłócą się tylko o Mont Saint-Michel, czy też o śmietanę, cydr, naleśniki...

 

Zadałam to pytanie mężowi i odpowiedział następująco: „O naleśniki się nie kłócimy, bo są bez wątpienia bretońskie, cydr faktycznie jest kwestią sporną (jedni i drudzy przypisują sobie ten wynalazek), natomiast śmietana to tradycja normandzka.” Voilà!

 

 

No dobrze, to czyje masło jest lepsze i gdzie zjemy najlepsze naleśniki?

 

Jako lokalna patriotka nie mogę odpowiedzieć inaczej niż że w Bretanii!

 

Zapraszamy na blog Kasi: www.bretonissime.blogspot.com

 

fot. bretonissime

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów
ARCHIWUM