"Czy ci nie przeszkadzają wszystkie te uliczne hałasy? - spytała. - Ja je ubóstwiam. (...) W tych wiktuałach wykrzykiwanych na ulicy lubię zwłaszcza to, że coś słyszanego niby fraza muzyczna odmienia przy stole charakter i apeluje do mojego podniebienia." To oczywiście Marcel Proust. "W poszukiwaniu straconego czasu" to jedno z ostatnich świadectw niezwykłego zjawiska społecznego. Krzyki Paryża są już niestety czasem straconym.
Ulica handlarzy, artystów i... odkrywców skarbów. Pradawna, bo swą historią sięgająca jeszcze starorzymskiego traktu. Wieloetniczna, pełna smaków i aromatów z całego świata. Łączy antyk, średniowiecze i współczesność, Francję i świat, merkantylizm i autentyczne piękno. Jesteśmy na rue Mouffetard.
„Avoir la dent” albo „avoir une bonne fourchette” znaczy mieć wielki apetyt. To ostatnia rzecz, której można odmówić członkom Klubu Przepastnych Żołądków. Ekscentryczny i zamknięty klub miał funkcjonować w I połowie XIX wieku w Paryżu. Oryginalne świadectwo pozostawił w medycznym periodyku niejaki Jean Raymond.
Niedawno opisywaliśmy francuskie posiłki. Petit déjeuner, déjeuner i dîner. Śniadanie, obiad i kolacja. Niby takie proste. Niby, bo gdy otworzymy „Larousse Gastrononomique”, przekonamy się, jak łatwo pogubić się w definicjach. Na przestrzeni wieków ewoluuowały pory poszczególnych posiłków, zmieniały się także ich nazwy. I bądź tu mądry!
„Śniadać jak król, jeść obiad jak książę, a kolację jak biedak.” To stare francuskie powiedzenie (w języku polskim również ma swój odpowiednik) może nie ma dziś odzwierciedlenia w obfitości poszczególnych posiłków, ale niesie istotne wskazanie dietetyczne: skromna kolacja pozwoli nam uniknąć nadwagi. A braku nadwagi zazdrości Francuzom jeśli nie cały świat, to przynajmniej cała Ameryka.
Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów
ARCHIWUM